Artykuł zawiera niewielkie spoilery.
O serialu Trzynaście powodów, na podstawie debiutanckiej i jednocześnie bestsellerowej książki Jaya Ashera usłyszałam po raz pierwszy, gdy zrobiło się głośno o zaangażowaniu Seleny Gomez jako producentki wykonawczej. Selena, podobno za namową swojej mamy, zdecydowała się wesprzeć ekranizację fabuły o delikatnej dynamice grupy rówieśniczej i o powodach, które doprowadziły młodą dziewczynę do decyzji o odebraniu sobie życia. Bo uznała temat za ważny. Czy rzeczywiście jest ważny? Nie da się ukryć, że wątek tego, jak krucha jest psychika młodej osoby i jak okrutni bywają koledzy i koleżanki, jak poważne konsekwencje może nieść za sobą szkolne prześladowanie – jest tematem istotnym, szczególnie dla nastoletniego odbiorcy. Samobójstwa nastolatków zdarzają się one nie tylko w serialach i zawsze lepiej o nich mówić, szczególnie mówić mądrze, niż milczeć. Życie i śmierć szesnastoletniej Hanny Baker wpływają więc nie tylko na inne postaci dramatu, ale także na miliony czytelników książki Ashera, wydanej na całym świecie, w tym w Polsce. Teraz Hannah ma szansę przemówić do nowej publiczności, a wszystko dzięki zgrabnie zrealizowanemu serialowi.
Jasne, żeby poważny i ponury temat odpowiednio „sprzedać”, opakowany został w atrakcyjną, sensacyjną fabułę. Bo przecież sama opowieść o samobójstwie nie porwałaby nikogo. Jeśli więc spytacie, czy serial jest warty uwagi – wszystko zależy od tego, czy startowy pomysł się wam spodoba, czy też uznacie go za wydumany i przegięty. I ile będzie waszym zdaniem w serialu prawdziwej porady, dydaktyki, przestrogi, a ile dymu i luster albo – kto wie – zachęty do samobójstwa? Skoro wzbudza ono tyle emocji? Bo nie da się ukryć, że dla podrasowania fabuły Hannah Baker zabija się niezwyczajnie, przemyślnie i zostawia po sobie łamigłówkę powiązań i mnogość niewyjaśnionych zagadek. Oglądamy pokłosie starannie przygotowanego, utkanego czynu i odsłuchujemy pozostawione przez denatkę taśmy magnetofonowe, poprzez które pogłębia się uwikłanie w całą sprawę grupy młodych ludzi, a szczególnie podkochującego się w zmarłej nerda – Claya Jensena. To ten nieśmiały, zagubiony chłopiec jest naszym przewodnikiem po serialowym świecie. To on dostaje w pierwszym odcinku „pozagrobową” przesyłkę – zestaw nagrań i mapę dokumentującą tygodnie wiodące do śmierci Hanny Baker.
Wszystko jest zaplanowane, ukartowane i nawet zza grobu dziewczyna kieruje swoimi rówieśnikami. Prowadzi nas jej oderwany od ciała głos, unosi się niczym duch. Misterne i skomplikowane są też relacje między uczniami, a wiele mniejszych krzywd wiedzie do psychicznych i fizycznych prześladowań i do tego finałowego, ostatecznego zdarzenia, do radykalnej decyzji, którą próbujemy zrozumieć. W każdym z rozdziałów – odcinków – poznajemy, wraz z bohaterem, nowy kawałek opowieści i nowe postacie szkolnego uniwersum. W świecie dorosłych toczy się dorosłe śledztwo, a nastolatki mają taśmy z wyznaniami zmarłej. No ale kto wie, czy Hannah mówi prawdę, czy może specjalnie sieje zamęt i nastawia przeciwko sobie uczniów? A może sama nie wszystko rozumie i decyzję podjęła w afekcie? Gdy dziewczyna umiera, nagle wszyscy zadają miliony pytań. Sobie i światu. Chcieliby prostej odpowiedzi, wyjaśnienia, a przecież takiego wyjaśnienia nie ma i nie będzie. Historia układa się z małych kawałeczków, z drobnych lecz okrutnych lub bezmyślnych czynów. Każdy bohater jest odpowiedzialny za jeden z nich, każdy – czyli żaden. Odpowiedzialność się rozmywa. Wszystko ma wpływ na wszystko, a rzeczy eskalują. Mnoży się i nabrzmiewa poczucie winy. Ale nawet relacja „z pierwszej ręki” nie jest w pełni wiarygodna. Dla śmierci, dla radykalnej decyzji – nie ma wyjaśnienia. Nie ma jednej odpowiedzi na tytułowe pytanie: dlaczego?

Fot. Netflix
Temat śmierci nastolatka, bliskiej i młodej osoby i cień, jaki takie zdarzenie rzuca na rówieśników, na rodzinę, na organizm małego miasteczka – nie jest tematem nowym ani specjalnie odkrywczym, ale ma w sobie sporą moc, o czym mogą zaświadczyć ci, którym w dzieciństwie zdarzyło się przeżyć coś podobnego. Śmierć przyjaciela, koleżanki ze szkoły, siostry lub brata – to często pierwsze zetknięcie z nieuchronnością kresu życia, przełamanie iluzji, że istnienie jest wieczne a bezpieczeństwo całkowite. Gdzieś tam, delikatnie, czuć echa Pretty Little Liars, spuściznę Stranger Things, zawirowania Finding Carter, nerwowość Twisted, staroświeckość Riverdale, intrygi Gossip Girl, ciemne szkolne korytarze z Teen Wolfa czy grozę Hemlock Grove. Dzięki poruszeniu poważnego tematu na scenariuszu swoje piętno odciska także edukacyjny walor Switched at birth. To wszystko już było i to było nie jeden raz. Nie tylko w teen dramach!
Śmierć niewinnej, prześlicznej dziewczyny wstrząsa małym miasteczkiem i powoli na jaw wychodzą straszne tajemnice. Odsłania się ukryta wiedza o tym, że nasza bohaterka nie była bez winy, o mieszkańcach miasteczka już nawet nie wspominając. W tej historii każdy jest podejrzany.
Hannah lubi „złych chłopców”, flirtowanie, przygody i imprezy, a może po prostu jest przyjazną i otwartą osobą? Kilka zbiegów okoliczności i dostaje się jej łatka, stygmat – zyskuje opinię „dziwki”, w czym można nawet doszukiwać się podobieństw do niesławnej Laury Palmer z Twin Peaks, pierwowzoru tajemniczo-martwych nastolatek. Bo Hannah jest śliczna, pełna życia, wszyscy się w niej kochają, chcą ją zdobyć, śledzą ją i obserwują, niezdrowo się interesują, zazdroszczą, gdy nie poświęca im uwagi. Niszczą, skoro nie mogą „mieć”. Równocześnie dynamika grupy pokazuje, jak łatwo można zaszczuć rówieśniczkę, uczynić z niej „kozła ofiarnego”, skłonić do samobójstwa. To tematy, które niewątpliwie są aktualne, nawet jeśli w serialu podane zostały w sposób nieco rozbuchany.

Fot. Netflix
No właśnie – zbrodnia, sensacja, zagadka kryminalna, plotki, sekrety i kłamstwa – to jeden z najczęstszych motywów w powieściach young adult i serialach na ich podstawie, nie unikniemy tego także w Trzynastu powodach. Tu zagadkowość podkreśla jeszcze stylistyka vintage. Papierowa mapa, jazda na rowerze przez nocne miasteczko, głos nagrany na kasetach magnetofonowych, walkman ze słuchawkami, stare piosenki, Joy Division, The Cure. Na każdym kroku rozmywa się współczesność a uruchamia nostalgia. Zmarła dziewczyna jest w zasadzie narratorką serii, to ona pociąga za sznurki, a Clay daje się jej prowadzić. W nieodległą, ale jednak – przeszłość.
Biedny, biedny Clay. Nasz główny bohater jest bardzo nieporadny i nadwrażliwy, a na dodatek ma nerwicę. Już w pierwszych odcinkach ciągle coś mu wypada z rąk, coś się psuje, chłopak niejeden raz przewraca się na rowerze, ma problem z prowadzeniem rozmów. Zaczyna pić kawę, alkohol, łamie kolejne zasady w ramach dziecinnego buntu przeciw temu, co się wydarzyło jego przyjaciółce. I jeszcze wszyscy się na nim wyżywają – Clay aż prosi się o bycie ofiarą losu. Żal na niego patrzeć. Cały ten teenage angst. W momencie gdy otrzymuje od zmarłej koleżanki jej świadectwo/testament/ultimatum, w postaci zestawu kaset, robi się jeszcze bardziej zestresowany. I wyizolowany, samotny. Jak nieporadny, zakochany szczeniaczek. Szczerze mówiąc, choć rozumiem, że takie zabiegi pomagają empatyzować z bohaterem, dla mnie on jest za bardzo nieudacznikiem, bym mogła go lubić. Wybaczcie. Clay to najsłabsze ogniwo opowieści.
Serial miesza współczesne wydarzenia z retrospekcjami, w których podglądamy relację Claya ze zmarłą dziewczyną, a także ze wspomnieniami Hanny, ilustracją tego, co słyszymy z taśm. Oglądamy całą masę z pozoru zwyczajnych, pogodnych, niewzbudzających podejrzeń scenek z życia uczniów szkoły, nastolatków w małym miasteczku – które to sielankowe obrazy zastępują stopniowo sceny przemocy i nadużyć. Coraz to nowe postacie i związki zaczynają się układać w spójną opowieść. Tym, co przede wszystkim widzimy, jest nocne życie miasta, wymykanie się z domu, huczne imprezy pod nieobecność rodziców, ciemne ulice i parki, podglądanie i skradanie się. Hannah mówi wprost – media społecznościowe zrobiły z nas pokolenie stalkerów, lubimy obserwować innych z ukrycia, osądzać, wiedzieć. Widzieć wszystko i o wszystkim mieć wyrobioną, choć anonimową opinię.

Fot. Netflix
Plusem serialu są dobrze napisane dialogi (to zasługa książkowego pierwowzoru) i w związku z tym fajnie, prawdopodobnie pokazane relacje bohaterów z dorosłymi/rodzicami i relacje w grupie. Serial robi dobrą robotę w opisywaniu, jak to jest być nastolatkiem i w miarę skutecznie balansuje na granicy między kliszą a uniwersalną prawdą. Podjęty temat ukazano może w zbyt sensacyjnej formie, ale ogląda się dobrze i myślę, że będę oglądać dalej, żeby poznać całość prawdy o śmierci Hanny – i o odkryciach zakochanego w niej Claya. Takie Trzynaście powodów to jest wartościowa rzecz, szczególnie gdy się jest nastolatkiem. Macie znajome nastolatki albo jeszcze się do tej grupy zaliczacie? Polecam! Ale jeśli seriale o życiu młodzieży nie są i nie były nigdy waszym ulubionym rodzajem, to wydaje mi się, że ten tytuł nie będzie na tyle wybitny czy przekraczający gatunki, by was zachwycić.
Tekst ukazał się pierwotnie na portalu Gildia.pl
13 Reasons Why
teen drama
Netflix, 2017